Ohayō!

Japonia jest krajem równie tajemniczym, co fascynującym. Tymczasem każdy, kto rozpoczyna swoją przygodę z mangą czy anime, często od przypadkowo wybranego tytułu, zostaje rzucony od razu na głęboką wodę, gubiąc się wśród japońskiego sposobu myślenia i postrzegania rzeczywistości. Doświadczyłam tego na własnej skórze i przyznam, że z radością przyjmowałam każdą pomoc od kogoś bardziej doświadczonego. Ten blog powstał z myślą o takich osobach, jak ja kiedyś, stawiających swe pierwsze kroki w bardzo różnorodnym świecie m&a. Postaram się przybliżyć Wam kulturę Japonii, i przynajmniej niektóre z tych, tak odmiennych od naszych, zwyczajów. Oczywiście, ja też wciąż się uczę nowych rzeczy, więc za wszelkie uwagi, komentarze czy propozycje tematów będę bardzo wdzięczna :)

Mirāju-chan

środa, 12 stycznia 2011

Samuraj

Samuraje byli najwyższą klasą japońskich wojowników. Wbrew powszechnemu przekonaniu nie każdy mógł zostać samurajem - był to wysoko ceniony przywilej, dostępny jedynie szlachetnie urodzonym (mimo to wśród niższych warstw społecznych często samurajem określano każdego wojownika). Samuraje mieli własny kodeks, coś w rodzaju kodeksu rycerskiego, zwany bushidō - tu znajdziecie jego zasady. Jedną z nich, wyjątkowo rygorystyczną, było zachowanie honoru - jeśli ten został splamiony, samuraj miał obowiązek popełnić seppuku, czyli rytualne samobójstwo. Polegało ono na rozcięciu sobie brzucha od dołu do góry, ponieważ według tradycji japońskiej w brzuchu mieści się dusza. Paradoksalnie, jeśli samuraj bez lęku dokonał seppuku, zostawał oczyszczony ze wszystkich zarzutów. I tu ciekawostka: panuje obiegowa opinia, że właściwą nazwą dla tego zwyczaju jest harakiri. Otóż nie - pomyłka ta powstała zapewne dlatego, że hara oznacza „brzuch”, a kiri - „cięcie”.
Z czasem samuraje przestali być wojownikami, a stali się sędziami i urzędnikami, by w końcu przestać istnieć w dawnej formie.
A seppuku praktykowano jeszcze w początkach XX wieku, głównie wśród społecznych elit, na przykład w proteście przeciw polityce rządu.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz